Koszyk
0 produktów / 0,00 zł

Wspomnienie

Grzegorza poznałem ponad dwadzieścia lat temu, gdy jako student zgłosił się do pracy w Sklepie Podróżnika. Przez ten czas przewinął się przez wszystkie działy sklepu i awansował na kierownika działu sprzętowego. Zdobył ogromną wiedzę i doświadczenie. Stał się wielkim autorytetem w sprawach wyposażenia turystycznego dla współpracowników, klientów, mediów oraz producentów. Cechowała go niezwykła otwartość na ludzi, ale i na wydarzenia – codzienne i niecodzienne, przyjemne i trudne. To On występował jako ekspert przed kamerami, ale też nie wahał się reagować, gdy razem musieliśmy powstrzymać, czy nawet zatrzymać sprawców kradzieży, które – jak to bywa – czasem przytrafiały się w naszym sklepie. Gdy zalało magazyn, nosił wiadra z wodą, a gdy trzeba było rozmawiać z dostawcami – wsiadał do samochodu i jechał na targi do Niemiec albo leciał do USA czy do Chin. Z tych podróży wracał do swojego biurka na sali i znowu był z nami i ze swoimi klientami. Nigdy nie chciał z tego miejsca odejść na wygodne zaplecze – bo to tu był blisko klientów. Każdy mógł z nim porozmawiać. Wiele osób z pewnością przyznałoby, że Grzegorz był w Sklepie Podróżnika od zawsze. Lubił ludzi, a ludzie lubili Grzegorza. Przychodzili nie do sklepu, a do Grzegorza – do przyjaciela, z którym mogli pogadać o różnych sprawach. 

Wszyscy podziwialiśmy Jego wytrwałość w zmaganiach z nowotworem. Z jednej strony dzielnie znosił wielkie uciążliwości terapii, w tym trudności z dostępem do leczenia, z drugiej – rosnące ograniczenia osobistego funkcjonowania. Heroicznie walczył o normalne życie!

Gdy nagle w trakcie targów we Friedrichshafen przestał słyszeć, odmówił natychmiastowego powrotu samolotem. Razem odbyliśmy wszystkie zaplanowane spotkania, a po powrocie, gdy Go odwiedziłem w szpitalu, powiedział, że skoro ja już od dwudziestu lat słyszę tylko na jedno ucho, to on może przez chwilę obyć się bez obu. Wkrótce potem zaczął używać aparatu słuchowego i natychmiast wrócił na salę sprzedaży. Niestety po roku całkowicie stracił słuch. Nie mógł już wspierać się aparatem, więc używał smartfona do odczytywania słów rozmówcy. Gdy zauważył, że może mówić niewyraźnie, podjął ćwiczenia logopedyczne. Ćwiczył wymowę, nie słysząc samego siebie! Podziwialiśmy Jego upór i dzielność. Cały czas uczestniczył w terapiach i w trudnym procesie rehabilitacji. I zawsze wracał do nas, do swojego zespołu i swoich klientów. Wielu klientów zaczynało wizytę od pytania o Jego samopoczucie i życzeń zdrowia. Grzegorz czuł ich wsparcie!

W ostatnich latach, mimo zaawansowanego stadium choroby, dwukrotnie przeszedł ponad 250-kilometrową trasę pielgrzymkową Camino de Santiago z Porto do Santiago de Compostela. Dwieście pięćdziesiąt kilometrów to nie jest niedzielny spacer. To jest dziesięć dni po dwadzieścia pięć kilometrów! Wiem, jakie to trudne, bo szedłem tym szlakiem. Wiem też, jak ważne były przejścia Camino dla Grześka. Wiem, że zrobił je dzięki swojej żonie, Patrycji. Była obecna we wszystkich jego opowieściach o Camino. A tak naprawdę we wszystkich Jego wypowiedziach o codziennym życiu. Poznali się w pracy w Sklepie Podróżnika.

W swoim staraniu o normalne życie dokonał wielkich rzeczy. Nie pozwolił, by choroba odebrała mu radość. Tę wolę walki i pogodę ducha zachował do ostatnich dni. 

Nikt z nas, przywołując swoje wspomnienia związane z Grzegorzem, nie znajdzie w nich żadnej negatywnej emocji czy złego słowa. Przeciwnie – będzie tam ciepło zrozumienia i dużo wsparcia. Wielu z nas doświadczyło od Niego natychmiastowej i bezwarunkowej pomocy, ponieważ Grzegorz był dobrym, wręcz niezwykłym człowiekiem. Był też wspaniałym pracownikiem, znakomitym fachowcem, świetnym kolegą i oddanym przyjacielem... 


I takim go zapamiętamy.

Przemysław Chlebicki

Listopad 2019 r.